piątek, 6 kwietnia 2018
Rozdział 3 - "To nie tak"
Co za niezręczna sytuacja, nie wiem co mam robić, chyba jestem trochę spięta.
-Anahi, dokończysz sama, a Panią zapraszam do mojego gabinetu chciałbym abyśmy lepiej się poznali - O jak milutko.
-Czy to jest konieczne ?, mamy dziś dużo pracy.
-To jest konieczne, chciałbym dowiedzieć się czegoś o Pani...
-Christopher mów jej Dulce, na Panią jest zbyt młoda. - Wtrąciła się Anahi.
-Co za różnica, Dulce do mojego gabinetu teraz. - Więc posłusznie wstałam, zapowiada się bardzo ciekawie na prawdę, ciekawie. - Możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie powiedziałaś mi kim jesteś gdy poznałaś moje nazwisko ?.
-Eeee...
-No słucham, wykaż się.
-Nie chciałam abyś mnie ocenił przez pryzmat mojego ojca, córeczka tatusia i wgl, rozumiesz ?.
-No jasne, bez spiny maluchu. Nawet nie wiesz w jakim byłem szoku jak zobaczyłem Ciebie po prostu jedno wielkie o kurwa - Zaczęliśmy się śmiać. - No ale nie spodziewałem się że córka współwłaściciela będzie taka. - Tu zaczęło robić się dziwnie.- Ładna.
-No widzisz, urody po tacie nie odziedziczyłam.
-Dodatkowo dowcipna jeszcze. - Nie wiem czy się nie mylę ale ewidentnie on na mnie leci, a ja nie pogardziłabym dobrej zabawy z nim.
-No dobrze więc do rzeczy, czy przeszłam u Ciebie rozmowę kwalifikacyjną ?. - Zaczął się śmiać.
-Jasne, zapraszam Ciebie do wieczór zapoznawczy na pewno będzie Ann i Poncho.
-A kto to ?.
-Tak mówię na mojego brata.
-Jego narzeczonej nie będzie ?. - I tu nagle strzał.
-Jak to nie może, czy ty blondyneczko nie pomyliłaś miejsc jesteś tu zwykłą sekretarką, chce rozmawiać z Alfonsem bądź Uckerem czy Twój mózg to zrozumiał ?.
-Przykro mi ale niestety, obydwaj są zajęci, Pan Alfonso rozmawia jeszcze z Panem Savinion a Pan Christopher z jego córka.
-Jakaś gówniara jest ważniejsza, od moich spraw to dla mnie dość dziwne. - Miałam zamiar wybiec i wyrwać tej pustej lali jej wszystkie włosy jednak zrobił to ktoś inny.
-Z tego co mi się wydaje, jesteś tu szeregowym pracownikiem, to że jesteś narzeczoną jednego z współwłaścicieli nie daje Ci prawa do tego aby obrażać Anahi a dodatkowo nie masz prawa obrażać mojej córki, bo tym samym możesz stracić pracę i wystawię Ci tak negatywną opinie że nigdzie w tym mieście a ni w każdym, mieście w którym mam kontakty pracy nie znajdziesz. Pamiętaj że jesteś w pracy, żadne sprawy w ciągu Twoich godzin roboczych nie są ważniejsze, masz zakaz pojawiania się tu a jeśli będzie jakiś problem wysyłaj swoją asystentkę, jeśli jeszcze raz zobaczę Cię na tym piętrze w godzinach pracy bądź odezwiesz się do mojej córki w niestosowny sposób zostajesz dyscyplinarnie zwolniona.
-Alll.... - Słyszałam tylko jak wydukała ale to nic nie pomogło.
-Znikaj mi, już z tego piętra żadne znajomości Ci tu nie pomogą. - O sztos tego się po własnym ojcu nie spodziewałam szacunek na prawdę. Zacznę chyba mu brawo bić, należało się tej małpie, szczególnie że bardzo źle traktuje Ann, a tak to będzie miała 8 godzin spokoju od tej pijawki a w przerwach chwilę dla siebie i Alfonsa. - Ann wracaj do obowiązków, gdzie Dul ?.
-Pan Christopher, zaprosił ją do swojego gabinetu aby wiedzieć z kim będzie pracować. - W tym momencie wyszliśmy z Christopherem z jego gabinetu. - Jak wrażenia ?.
-Bardzo miła, wpadłem na taki pomysł aby zabrać gdzieś Dulce, abyśmy wszyscy się lepiej poznali.
-Fantastycznie, tylko żeby alkoholu nie piła, bo to jeszcze dziecko.
-Oczywiście my jesteśmy odpowiedzialni, więc się nią zajmiemy.
-Alfonso mam nadzieje że tej Twojej narzeczonej nie będzie, bo nie życzę sobie aby spędzała czas z moja córka. - I tatuś sobie poszedł
-No to się zabawimy z maluchem co Poncho, piątek 20 adres poda Ci Anahi. - Byłam taka szczęśliwa tak na prawdę nie spodziewałam się tego oni są ode mnie starsi a traktują mnie jak prawie równą sobie. Nie mogłam się doczekać tego spotkania.
-Dobra koniec już tego, Ann się wszystkim zajmie a teraz braciszku do roboty, wszyscy do roboty raz dwa.
-Fajnie tu u was.
-To tylko pozory, jest dużo pracy, szczególnie gdy Twój tata pojawia się w biurze Alfonso jest strasznie zestresowany.
-Dlaczego, przecież ma mniej udziałów.
-Tu nie chodzi o udziały, tak na prawdę to jest jego autorytet, chciałby w przyszłości zostawić Christophera na swoim miejscu a sam założyć coś własnego tylko potrzebuje na to dużych środków finansowych.
-Widzę ambitny chłopak.
-A ty co planujesz robić po szkole ?.
-Jeszcze nie wiem, nie planuje niczego żyje chwilą co będzie, to będzie. Oby ojciec nie przepisał wszystkiego w spadku mojej macosze bo wtedy wpadniecie w wielkie tarapaty.
-Widziałam ją kilka razy, wydawała się być miła.
-Nie wypowiem się, to ciężka sprawa. - Ann dalej nie pytała dzień był ciężki, naprawdę nie wiedziałam że będę musiała tyle stać przy xero, robić tyle kaw. Przychodzi mnóstwo ludzi ale cóż ciężkie. Kiedy wróciłam do domu od razu padłam z myślą o imprezie, nie mogę się jej doczekać.
***
Subskrybuj:
Posty (Atom)