czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 18 - Przeklęta miłość

                                                                            *Dziękuję*

- Poncho mnie pocałował, albo ja jego sama już nie wiem.
-To wspaniale – powiedziała uradowana Dulce.
- Nie prawa, ona uważa że skoro jestem siostrą, jego najlepszego przyjaciela to nie mamy przyszłości rozumiesz ?, a on mi się naprawdę podoba.
-Ann widzisz Poncho od zawsze uważał że przyjaźń jest ważniejsza od miłości, boi się stracić Christophera dlatego że od lat mógł na niego liczyć.
-No i co z tego, przecież moglibyśmy spróbować jak nie wyjdzie to trudno nie uważasz…
-Widzisz Poncho widzi to troszkę inaczej ponieważ jeśli by Cię skrzywdził, bądź by wam nie wyszło, najgorsze dla niego będzie to że straci Christophera bo wie jak jesteś dla niego ważna.
-Wiesz że ich przyjaźń nadal by trwała.
-Nie była bym tego taka pewna jednak wiem że ciężko im było by bez siebie. Niedługo Poncho zrozumie co do Ciebie czuje i będzie chciał stworzyć z Tobą coś poważnego daj mi jeszcze trochę czasu to nie jest takie proste jak by myślisz.
-Dziękuję Dulce – Ann przytuliła dziewczynę bardzo mocno. – Wiesz moja mam nie miała racji jestem naprawdę fajną dziewczyną i zawsze można z Tobą o wszystkim porozmawiać.
-Cieszę się że tak uważasz i mnie w końcu zaakceptowałaś. – Ruda uśmiechnęła się.
-Powiem Ci że mój brat ma całkiem niezły gust – zaczęła się śmiać.
-No jednak i tak muszę wybrać się na zakupy brakuje tu dodatków.
-Mogłabym pojechać z Tobą teraz i tak nie mam nic ciekawszego do roboty.
-A jak matury ?.
-Kiepsko, myślę że będę poprawkę pisała z matematyki ale się okaże.
-A jakie studia ?.
-Nie chce iść na studia, zapisałam się na przyszły rok do szkoły modelek gdy ją skończę pójdę na marketing i zarządzanie i założę jakiś swój interes. Jednak teraz tata powiedział abym pomogła mu dokończyć plany Chrisa.
-Jakie plany, był dziś u mnie i nic nie mówił.
-Oj chyba mam za długi język no ale powiem Ci, Christopher kupił więcej ziemi chciał aby tam była jego nowa firma, i twój salon no i oczywiście tata postanowił wybudować to wszystko jednak nie rozpoczynając biznesu bez niego. Chce postawić tylko budynek.
-Myślę że Chris nie był by zadowolony, Ann zostaniesz dziś u mnie na noc ?.
-Dul przyniosłem ci zakupy, wiedziałem że pewnie nigdzie nie wychodziłaś więc postanowiłem zaopatrzyć twoją lodówkę teraz musisz się zdrowo odżywiać, Any co ty tu robisz ?.
-Dziękuję Ci, daj zaniosę to wszystko do lodówki a ty sobie porozmawiajcie. – Uśmiechnęła się i wyszła z salonu.


-Jak mogłeś do czegoś takiego doprowadzić oszalałeś ?. –Krzyczała wściekła Marisol
-Nie rozumiem o co Ci chodzi ? .
-Jak to, ta biedaczka, zamieszkała w domu mojego syna.
-Narzeczona twojego syna, nie masz co się denerwować, wszystko u niej w porządku.
-Ja o nią się denerwować chyba żartujesz. –Zaczęła się śmiać. – Ona odbierze wszystkie pieniądze mojego syna.
-Chyba żartujesz, jej nie zależy na pieniądzach, znamy ją tyle lat.
-No a po co niby zaszła w ciąże z pewnością umyślnie nie robi się tego bez powodu.
-Kiedy ty się zmienisz i przestaniesz niszczyć ludzi swoim jadem.
-Jakim jadem… Jadę do szpitala….
-Jest już za późno nie wpuszczą Cię.
-Mam ochotę pojechać teraz i tyle, nie interesuję mnie twoje zdanie czy wpuszczą mnie czy nie.
-Mogłabyś chodź raz się mnie posłuchać.
-Nie mam takiego zamiaru.

-Nie wiedziałam że tak pomagasz Dulce.
-Przyniosłem tylko zakupy ale już wychodzę nie chciałem wam przeszkadzać.
-Poncho, powiedz że coś do mnie czujesz. – Dulce przysłuchiwała się rozmowie z kuchni.
-Ann daj spokój dobrze, nie chce o tym z Tobą rozmawiać naprawdę…
-Przestań dobrze, chce znać prawdę, zależy mi na Tobie, myślałam że ja Ci
-Tak podobasz mi się, zależy mi na Tobie jednak nie mam zamiaru niszczyć przyjaźni przez zauroczenie do Ciebie, może gdy Ucker się obudzi ale na pewno nie teraz… - Ann podeszła do chłopaka i zaczęła go całować. On szybko ją odtrącił. – Nie rób tego więcej.- Szybko wyszedł.
-Anahi nie płacz- Dulce szybko przybiegła. – Chodź robię ci melisy masz cień szansy naprawdę gdy się Christopher obudzi Poncho z nim pogada i będziecie szczęśliwi.
-Nie była bym tego taka pewna…
Kilka dni później :
 

-Cześć kochanie. – pocałowała Christophera w policzek. – Wyglądasz tak słodko jak śpisz. Mam Ci tyle rzeczy do opowiedzenia może na początek to że Any pozwoliła sam mi do Ciebie przyjechać nawet nie wyobrażasz sobie jak mnie pilnuje, ostatnio co raz częściej u nas nocuje. W sumie nawet się cieszę bo przynajmniej nie jest sama. Wczoraj gdy wyszłyśmy od Ciebie z Any pojechałyśmy na zakupy wszystkie dodatki do domu już dokupiłyśmy. Jedynie czego tam brakuje to Ciebie, nie mogę się doczekać gdy zobaczysz moje i Ann dzieło naprawdę wszystko wygląda pięknie.
-Dulce to ty tu robisz sama…
-No przyszłam do Christophera…
-Sama przyjechałaś do szpitala, Anahi miała się Tobą opiekować.
-No tak jednak ja chciałam sama tu przyjechać muszę porozmawiać z Christopherem.
-Dulce, zawsze ktoś musi obok Ciebie być. – mówił Diego.
-Jej ciąża to nie choroba a my z maleństwem mamy bardzo dużo do opowiedzenia tatusiowi prawd – mówiła to głaskając się po swoim brzuszku.
-Nie można Cię upilnować, słuchaj przyjdę tu za 30 minut i odwiozę Cię do domu.
-Myślałam że spędzę tu cały dzień.
-Nie ma takiej opcji, musisz zjeść porządny obiad i wypoczywać. Christopher na pewno nie chciałby abyś się zaniedbywała.
-Oczywiście, tylko może zamiast 30 minut to mogłabym posiedzieć tu przynajmniej godzinkę.
-Dulce 60 minut nie więcej. – Diego wyszedł z sali nie chciał im przeszkadzać.
-Widzisz jak to jest, wszyscy się oku mnie kręcą tylko Ciebie brakuje, jednak jestem pewna że niedługo wrócisz do nas. Wiesz ostatnio się zastanawiałam jak nazwać nasze maleństwo bo jeśli były to chłopiec to może tak jak ty Christopher chodź nie wiem czy byś się zgodził a dziewczynka może…
- A ty co tu robisz prostaczko ?.
                                                                         ***


sobota, 21 marca 2015

Rozdział 17 - Przeklęta miłość

                                                             *poukładała w szafie kolorami*

-Na pewno nie chcesz  aby ktoś tu z Tobą zamieszkał ?, Ann mówiła że może.
-Nie, Anahi ma swoje życie.
-No dobrze, dobrze jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń jestem cały czas do twojej dyspozycji.
-Poncho, czy mógłbyś jutro rano po mnie przyjechać, chciałabym pojechać do Christophera.
-Jasne, Dul jeśli tylko będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń i pamiętaj nie przemęczaj się.
-Wiem Poncho, dziękuję za Twoją pomoc. - pocałowała go w policzek i mocno przytuliła.
-Wiesz że jesteś dla mnie jak siostra.
-Jej Poncho nie przesadzaj, chodź pomóż mi rozpakować to wszystko, nie sądziłam że tata tego nawet nie rozpakuje.
-Dulce czemu jesteś taka ?. - zaczął otwierać pierwszą walizkę.
-Nie rozumiem jaka ?, coś ze mną nie tak ?. - uśmiechnęła się.
-Christopher jest w szpitalu, nie wiadomo kiedy się wybudzi, a ty masz uśmiech na twarzy, wyglądasz tak jakby nic się nie stało. A jak dziś byliśmy u Uckera to zachowywałaś się jakby mu nic nie było.
-Poncho - wzięła go za rękę i położyła ją na swoim brzuchu. - Tu jest część Christophera, dla tej istoty ja muszę być najsilniejsza, nie mogę się załamać bo wiem że Chris z tego wyjdzie, a później obydwoje będziemy się cieszyć i nie ważne czy to będzie córka, czy syn ważne że...
-Dulce, ja...
-Kochasz Any. - uśmiechnęła się.
-Nie, ja jej nie kocham Ann  oszalałaś.
-Prawdziwej miłości nigdy nie ukryjesz a ja wiem że coś do niej czujesz, a bronisz się przed tym tylko dlatego że jest to siostra twojego najlepszego kumpla, boisz się że jeśli by wam coś nie wyszło to Christopher przestałby się do Ciebie odzywać, wiesz że by się tak nigdy nie zachował, strach Cię paraliżuje.
-Dulce, ja na prawdę nic do niej nie czuje, możemy zmienić temat, nie chce rozmawiać o niej.
-Tak? - spojrzała na niego groźnym wzrokiem- Co  się między wami wydarzyło.
-Musisz być taka Dul ?.
-Nie oszukuj kobiety w ciąży.
-Jesteś taka zabawna, na prawdę lubię ją jednak, nic nigdy nie będzie nas łączyło.
-Witam moją ukochaną przyszłą synową. - do domu wkroczył Diego z wielkim bukietem róż, i wielką torbą z prezentami. - No widzę że masz goście, jednak ja wpadłem na chwilę do szpitala nie pozwolili mi wejść z bukietem dla Ciebie więc postanowiłem kupić większy i nawiedzić Cię w domu mam nadzieje że nie jesteś zła.
-Nie, ja nawet się nie spodziewałam.
-No więc, mam nadzieje że spodoba Ci się niespodzianka, Poncho mógłbyś włożyć gdzieś te kwiaty ?.
-Tak, oczywiście.
-Z jakiej to okazji ?.
-No wiesz, co Dulce nie żartuj, jesteś w ciąży zaraz na świecie pojawi się mój wnuk, bądź wnuczka oczywiście dlatego postanowiłem już zrobić małe zakupy.
-Nie za wcześnie ?. - uśmiechnęła się sztucznie.
-Nie ja uważam że to czas idealny, tu jest troszkę ubrań dla dziewczynki jak i dla chłopaka, jednak przyjechałem w innej sprawie.
-Czuję że robi się poważnie. - Dulce zrobiła wielkie oczy.
-Tylko jeśli moglibyśmy zostać sami...
-Poncho, mam prośbę mógłbyś przyjść do mnie za jakieś półtorej godziny chcielibyśmy porozmawiać.
-No oczywiście to ja powinienem to zaproponować. - Szybko zebrał swoje rzeczy i wyszedł.
-Coś się stało że przyszedłeś ?.
-Widzisz Dulce, wiem że u Ciebie teraz nie jest kolorowo dlatego chciałem ci zaproponować pomoc, oczywiście nie tylko finansową.
-Żadnych pieniędzy nie chce. - powiedziała bardzo stanowczo.
-Nie, Dulce nie zrozum mnie źle dobrze,  wiem że nie możesz teraz pracować a Christopher jest w szpitalu więc postanowiłem żeby na twoje konto wpływały pieniądze, dokładnie miesięczna pensja Christophera.
-Nie mogę się na to zgodzić.
-Dulce, postawię sprawę jasno te pieniądze będą wpływały mimo wszystko, Christopher jest moim pracownikiem a ja jako twój przyszły teść nie mogę pozwolić aby mój syn miał później do mnie pretensje.
-Nie chce żadnych pieniędzy będę, dostawała swoją pensję oraz mam oszczędności.
-Dulce, należy Ci się pensja mojego syna.
-Czy innej dziewczynie swojego pracownika też byś proponował pensje .... - mówiła z kwaśną miną
-Dulce, jako twój przyszły ojciec, moim obowiązkiem pomoc Ci. Nie mam zamiaru aby mój syn gdy się obudzi miał do mnie pretensje. Chcę Cię wspierać uwierz mi liczy się dla mnie wasze szczęście.
-Domyślam się jednak wole sama zając się swoimi sprawami.
-Nie interesuje mnie to, podaj mi swój numer konta i problem z głowy wszystko co ma Christopher na swoim przeleje oczywiście do Ciebie
-Myślę że Christopher będzie zły, to są jego pieniądze nie zgadam się.
-Podaj mi numer swojego konta koniec tematu. - Dalszy ciąg dnia minął spokojnie Diego, wypił herbatę i odjechał, Dule nie mogła sobie wyobrazić co on dla niej robi, jest ona przecież tylko narzeczom jego syna. Położyła się spać jednak obudził ją dzwonek do drzwi, z wielką nie  chęcią zeszła na dół.
-Ile mogę czekać, mam nadzieje że Ci nie przeszkadzam.
-Możesz mi wytłumaczyć po co Ci  to wszystko. - Dule zrobiła wielkie oczy widząc że Ann ma ze sobą pięć wielkich toreb.
-Oj to dopiero początek, postanowiłam się trochę odprężyć i zrobiłam małe zakupy dla malucha, tyle tego bo połowa dla chłopca no i połowa dla dziewczynki. Mogę wejść czy będziesz się tak na mnie patrzyła i będziemy stały w progu ?.
-Wejdź...
-A ty się jeszcze nie rozpakowałaś, chyba Poncho miał Ci pomóc, co za oferma  z niego wszystko na mojej głowie. - Anahi szybko wzięła się do roboty, Dulce usiadła na kanapie w salonie i była zdziwiona gdy zobaczyła co ona robi biega jak oszalała rozpakowywać jej rzeczy - Wiesz to już chyba nie modne, z Tobą też muszę iść na zakupy. - Any w ciągu dwóch godzin wywaliła połowę rzeczy Dule uważając je za nie odpowiednie a resztę poukładała w szafie kolorami aż w końcu usiadła na kanapie.
-No nareszcie skończyłaś, a teraz powiedz co się wydarzyło między Tobą a Poncho że się tak zachowujesz ?.
                                                                         ***

                           wydaje mi się dość nudy ale to już wy ocenicie :) 


środa, 18 marca 2015

rozdział 16 - Przeklęta miłość

                                                             *Przyjaźń ?*

-Operacja się udała. - powiedział lekarz niczego więcej się nie dowiedzieli.
-Co teraz, robimy ?. - dziewczyna była smutna, zmęczona.
-Any, ty jako jego siostra idź do lekarza Tobie coś prędzej powie niż mi, a ja z Danielem pójdziemy do Dulce i zadzwonimy do Twoich rodziców dobrze ?
-Tak, tylko Poncho nie mógłbyś ze mną iść do tego lekarza ?. - powiedziała tak cichutko że chłopak ledwo ją usłyszał.
-Danielu zaraz do Ciebie przyjdę, pójdę najpierw z Any. - Poncho rozumiała że dziewczyna go bardzo potrzebuję, dobrze pamiętam ile dla małej Anahi znaczył jej braciszek. Złapał ją mono za rękę ona spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła powędrowali do lekarza.
-Czy mógłby Pan to powiedzieć mniej specjalistycznym językiem ?. - spytała Any.
-Tak żebyście zrozumieli,  Christopher miał obrażenia kończyn dolnych, złamane żebra, oraz obrzęk w mózgu, nie możemy go teraz wybudzić.
-Ale dlaczego ?. - mówiła przez łzy Ann.
-Poduszki powietrzne w samochodzie nie wystrzeliły,  on uderzył głową o kierownice, nie miał zapiętych pasów a osoba, która w niego wjechała na jego nieszczęście zrobiła to od strony kierowcy to cud że on żyje. Powinniście się cieszyć że to tak się skończył.
-A kiedy możliwe będzie wybudzenie go ?.
-Mamy nadzieje że obrzęk sam będzie się zmniejszał, i chłopak sam się obudzi.
-A jeśli się nie zmniejszy. - Any płakała załamała się.
-Bądźmy dobrej myśli jest to młody chłopak i bardzo silny.- Any przytuliła się do Poncha. - Oczywiście jeśli by się wybudził potrzeba będzie długa rehabilitacja.
-Dziękujemy.- Poncho złapał Any za rękę i wyszli z gabinetu.
-Poncho ja tak bardzo się boję o niego, nie poradzę sobie gdy go stracę. - Chłopak ukucnął
-Ann, bądź dobrej myśli dobrze ?, zawsze będę przy Tobie nigdy Cię nie zostawię, jesteś kruchą istotą.
-Poncho przytulisz mnie ?. - spojrzała prosto w jego oczy, a on bez słowa mocno ją objął.

Dulce zasnęła, Daniel siedział przy niej, nie chciał córki zostawiać w takiej chwili. Patrzył na nią miał łzy w oczach, które starał się powstrzymać nie mógł pozwolić aby ktokolwiek zobaczył jego rozpacz, tragedie, załamanie się. Jego żona umarła gdy byli tak bardzo szczęśliwi, nie mógłby pozwolić teraz aby stracić córkę, która była odbiciem lustrzanym jego ukochanej. Strach, przed stratą bliskiej osoby jest najgorszy, nigdy nie można się pogodzić z utratą światełka które nadaje sens naszemu życiu. Była 3:30 gdy Daniel usłyszał głos córki.
-Christopher proszę... nie.... Chris uciekaj nie pozwól aby Cię złapali. - ciszy szept zmienił się w krzyk. Daniel zawołał lekarza....

Kilka dni później : 
-Tato, już Ci powiedziałam nie wracam do domu, zamieszkam w moim domu i Christophera.
-Córuś nie powinnaś mieszkać sama.
-Tato, w rodzinnym mieszkaniu nie jestem mile widziana a poradzę sobie, muszę przygotować dom na powrót Christophera.
-Nie powinnaś być teraz sama.
-Wiem, jednak poradzę sobie dostałam urlop, bo nie mogę się przemęczać chodź uważam że mogę pracować, ciąża to nie choroba.
-Jak zawsze uparta po kim ty taka jesteś.
-Po mamusi tato. - mocno objęła ojca. - Poncho i Any mają mnie zawieść więc ty możesz wracać do domu a ja chcę jeszcze iść do Christophera.
-Witam, moją ulubioną pacjentkę.
-Czyżby miał Pan dla mnie wypis ?. - była szczęśliwa że już może opuścić szpital i wreszcie iść do Christophera.
-Dokładnie, tylko ma Pani pojawiać się na wizyty kontrolne, ciąża nie jest zagrożona jednak wolałbym mieć na oku to maleństwo.
-Oczywiście, będę wykonywała wszystko polecenia.
-No ja mam nadzieję, ty i maleństwo potrzebujecie teraz bardzo dużo spokoju.

-Nie mogłeś, pojecnhać inną drogę. - mówiła wściekła Ann
-Spokojnie, nie myślałem że o godzinie 13 staniemy w korkach.
-Jak widziałeś że zaczyna się korek mogłeś zmienić, nie wiem pojechać inną drogą.
-Do cholery do szpitala jest tylko i wyłącznie jedna droga.
-I co z tego...
-Co się z Tobą dzieje od kilku dni jesteś nie do zniesienia.
-Ja nie do zniesienia, uważaj do kogo mówisz.
-No tak to wielkiej Pani Uckrmann wybacz że Cię uraziłem.
-Poncho mam Cię dość, nie widzisz czy ty jesteś ślepy na prawdę...
-Ślepy ?, nie mam problemów ze wzrokiem.
-Kilka dni temu pocałowałeś mnie w szpitalu, a zachowujesz się tak jakby nic się nie wydarzyło.
-Myślałem że to nic dla Ciebie nie znaczy...
-Nie znaczy jestem w Tobie zakochana od dziecka a ty wykorzystujesz moje uczucia.
-Nic nie wykorzystuje, jednak jesteś siostrą mojego najlepszego przyjaciela dlatego wyłącznie mogę zaproponować ci moją przyjaźń.
-Przyjaźń ?. - powtórzyła smutna, on spojrzał na nią, nie odpowiedział nic na jej pytanie.

                                                                              ***


piątek, 13 marca 2015

Rozdział 15 - Przeklęta miłość

                                                           *Wnuk,wnuczka*

Kilka godziny później : 
-Co z nią doktorze ?. - pytał zdenerwowany Daniel
-Pańska córka miała ostatnio dużo nerwów tym spowodowane było to że zemdlała, jednak dziecku nic się nie stało.
-Przepraszam jakiemu dziecku ?-  Daniel zrobił wielkie oczy.
-Pańska córka jest w ciąży drugim miesiąc.
-W jakiej sali leży ?.
-15, potrzebuje dużo odpoczynku, bardzo proszę jej nie denerwować.
-Oczywiście. - Daniel wyszedł z gabinetu kierując się do córki.

-Poncho i wiesz co z Dulce ?. - zaczął Diego siedząc przed salą operacyjną.
-Nic nie wiem, Daniel, poszedł do lekarza, powiedział że od razu przyjdzie gdy się czegoś dowie.
-Po co się nią interesujesz, martw się o Christophera, operują go teraz.
-Mamo mogłabyś przestać, ja też martwię się o Dulce bardzo źle zareagowała na wiadomość o wypadku mojego brata.
-Nic jej nie będzie, ona tylko i wyłącznie zemdlała a Christopher umiera.
-Nie umiera Marisol przestań, nic mu nie będzie trzeba być dobrej myśli. - zaczął Diego.
-Dobrej myśli mój jedyny syn umiera co ty sobie wyobrażasz?, że będę się przejmowała jakąś biedaczką bo zemdlała daj spokój.
-Dla Twojej wiadomości Marisol ta biedaczka nosi w brzuszku twojego wnuka bądź wnuczkę.
-Coooooo - krzyknęła kobieta na cały szpital
-Dlatego zemdlała ?. - zaczęła Any.
-Dokładnie, jest w drugim miesiącu,  ciąży.
-Drugi miesiąc ?, to wspaniale że jest w ciąży będę miała bratanka bądź bratanice - Any, która stała blisko Poncha wtuliła się w niego, on tylko się uśmiechnął.
-Czy ty oszalałaś, bachor w mojej rodzinie nie zgadzam się ona musi to dziecko usunąć.
-Ty słyszysz samą siebie Marisol, Dulce jest w ciąży będziemy mieli wnuka. - mówił szczęśliwy Diego.
-Wnuka, proszę Cię, puściła się z nim i tyle co to za kobieta, która uprawia sex z mężczyzną przed ślubem.
-Marisol, jesteśmy w szpitalu, nie unoś się tu Anahi Poncho zostańcie w szpitalu ja odwiozę do domu, aby się troszkę opanowała.
-Chcę tu zostać.
-Marisol wychodzimy. - Diego szarpną Marisol i wyprowadził ze szpitala.
-To może ja pójdę do Dulce zobaczyć jak ona się czuje.
-Tak ma Pan racje jeśli operacja się skończy przyjdę do Dulce i jej wszystko powiem.
-Poncho, miej oko na Anahi, jest pod moją opieką jak jej tata pojechał.
-Dobrze, zaopiekuję się tą księżniczką.

-Tato, Christopher. - wyszeptała.
-Kochanie, z nim wszystko w porządku.
-Chce do niego iść.
-Nie możesz, wstawać nie jesteś sama musisz uważać.
-Wiem, tato ale dlaczego teraz ?, kiedy ja nie wiem co z nim.
-Ej maleńka, spokojnie dobrze, z Christopherem wszystko jest w porządku, nic mu się nie stało.
-Nie okłamuj mnie tato chce znać prawdę.
-Prawda jest taka że nic na razie nie wiadomo.
-Miało być inaczej tato, co o mnie pomyśli Marisol jak dowie się że jestem w ciąży ?, boje się.
-Już wie, nie przejmuj się z Christopherem będzie wszystko dobrze.
-Chce do niego iść, tato proszę Cię. - mówiła smutna, miała łzy w oczach.
-Dulce, musisz odpocząć dobrze, obiecuje że go zobaczysz ale nie dziś...
-Tato proszę Cię, źle się poczułam bo jestem w ciąży nic strasznego chce iść do Christophera- krzyknęła.
-Zostajesz w sali, pielęgniarka będzie sprawdzała czy nie wyjdziesz. - Daniel, wiedział że jeśli zostałby dłużej w sali córki ona by go przekonała aby pójść do Christophera, tylko że co on miał zrobić, ukochany jej córki jest właśnie na sali operacyjnej a ona chciała do niego iść, jeśli dowiedziałabym się o tym mogłaby się jeszcze bardziej załamać.  Szedł w stronę Poncho i Any, dziewczyna zasnęła na jego ramieniu.
-Jak Dulce ?. - szepnął Poncho.
-Wszystko z nią dobrze, chciała przyjść do Christophera jednak nie pozwoliłem jej, nic nie mówiłem również o operacji wolę aby nic nie wiedziała mogłaby się jeszcze bardziej zdenerwować, co z Christopherem ?.
-Operacja nadal trwa nic nie wiemy. - Daniel usiadł był załamany cała sytuacją. - Dzwonił ojciec Christophera, Marisol już się uspokoiła wzięła leki.
-Dobrze, że tej wariaki nie ma tu a co z Anahi ?.
-Bardzo się źle czuła i zasnęła.
-Może zawieś ją do domu.
-Nie będzie chciała, po za tym mam nadzieje że operacja nie będzie długo trwała. - Daniel usiadł obok pary i czekał razem z nimi nie martwił się o Dulce bo była ona dwa piętra niżej. Po nie całej godzinie  z sali operacyjnej wyjechała Christopher a za nim szedł lekarz.
-Co z nim doktorze?..-gdy Any usłyszała pytanie Poncha obudziła się, tak samo szybko jak zasnęła.

                                                                       ***

środa, 11 marca 2015

Rozdział 14 - Przeklęta miłość


                                                                *Przepraszam*

-Na prawdę zgodziła się - był wniebowzięty, szczęśliwy nie mógł się doczekać tej chwili. - Długo jej zajmie pakowanie bo tak to pojadę do siebie i  wszystkie rzeczy wezmę i od razu wprowadzimy się do domu.
-Czekaj nie rozpędzaj się tak, chce z Tobą porozmawiać.
-Wyczuwam coś poważnego, mam się bać ?.
-Nie, Christopher masz się nią opiekować, jeśli coś się jej stanie nie odpowiadam za siebie.
-Będzie bezpieczna, nigdy nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić.
-Mam nadzieje, ona zawsze będzie mogła liczyć na swoją rodzinę zapamiętaj to.
-Wiem o tym doskonale, jednak nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak dziś.
-Domyślam się jednak nie okazuj jej tak tego bo gdy od niej wychodziłem płakała.
-Tato- słychać było smutny krzyk- możesz mi pomóc.
-Zatrzymaj ją jeszcze tu dwie godziny ja wszystko przygotuje albo wiem zawieź ją pod ten adres, zobaczysz jak mieszkamy.
-Postaram się zrobić co w mojej mocy. - Podali sobie dłonie i Christopher szybko się zmył.

Pędził jak oszalały, chciał jak najszybciej wziąć kilka ubrań ze swojego apartamentu i zrobić mała niespodziankę Dulce w nowym domu po raz kolejny. Znalazł po 10 minutach znalazł się w mieszkaniu, wziął małą walizkę zapakował kilka rzeczy, podszedł do lodówki i to co było świeże też zabrał ze sobą. Tak jak szybko przyjechał tak samo opuścił apartament. Jechał bardzo szybko drogo był prawie na miejscu gdy z zakrętu wyjechał samochód....

-Tato nie myślałam że mam tu aż tyle rzeczy - Dulce przez łzy uśmiechała się.
-Córeczko nawet połowy nie spakowałaś może nie bierz wszystkiego, zabierz najpotrzebniejsze rzeczy.
-Będę tu przyjeżdżała tylko i wyłącznie w gości jednak, nie wiem czy to wszystko zmieści się do bagażnika BMW Christophera.
-Właśnie, ja Cię zawiozę do niego bo musiał pilnie pojechać do firmy
-No tak oczywiście zostawia mnie w najgorszej chwili
-Nie zostawił Cie, zaufaj mu córeczko.
-Tato czy wy czegoś przypadkiem nie knujecie. - spojrzała na ojca podejrzliwym wzrokiem.
-Nie, pakuj te swoje rzeczy, jeszcze musimy zrobić zakupy bo pewnie Christopher nie ma nic do jedzenia w domu.
-Faktycznie, tato obiecaj mi jedną rzecz jeśli będzie się coś działo od razu masz do mnie dzwonić dobrze?.
-Tak, Dulce może jestem już trochę stary ale bez przesady.
-Tato, zawsze Ci pomogę.
-Dobrze Dulce, a w następny weekend wpraszam się do was na obiad, długo na kuchni Andrei nie wytrzymam. - Zaczęli się śmiać, Dulce pakowała się i pakowała nie spodziewała się że ma aż tyle rzeczy no ale co się dziwić skoro jest w swoim rodzinnym domu z którego zabrała wszystkie pamiątki a najważniejszą z nich było zdjęcie ślubne rodziców.  Christian pomógł pakować rzeczy Dulce do samochodu a Andrea z okna spoglądała na wszystko mając uśmiech namalowany na twarzy.
-Tato, nie róbmy zakupów ja wyciągnę Christophera.
-W sumie masz rację. - Daniel wiedział że upłynęło już wystarczając dużo czasu i mógł spokojnie pojechać pod adres, który dał mu przyszły syn.
Jechali już dobre pół godziny gdy zadzwonił telefon dziewczyny.
-Poncho, dawno się nie odzywałeś jak tam ?. - cieszyła się że przyjaciel do niej zadzwonił
...
-Po co do szpitala nie rozumiem...
...
-Poczekaj chwilę, tato dlaczego nie jedziemy do apartamentu ?.
-Córeczko, jadę tam gdzie mi kazał Christopher.
-Wiesz co z tego co mi się wydaje to jadę do mojego domu z Chrisem a co się dzieje ?. - dziewczyna przez swój smutek spowodowany wyprowadzą nie wiedziała nawet gdzie jedzie.
...
-No dobrze, będę tam na Ciebie czekała na miejscu a jest może z Tobą Christopher.
...
-Ok, pogadamy gdy się zobaczymy. - telefon od przyjaciela wydał się jej bardzo dziwny i niespodziewany, jednak nie przejęła się nim ponieważ wciąż myślała o swoim bracie, którego zostawiła na pastwę losu Andrei. Po 45 minutach dodarli na miejsce, Daniel wypakowywał walizki córki jednak dom był zamknięty Dulce próbowała dodzwonić się do Christophera ale jego telefon był po za zasięgiem, przyjechał Poncho.
-Wejdźcie do środka, mam klucze.
-Skąd ?, - Dulce była bardzo zdziwiona
-Od Diego...
-Nic nie rozumiem Poncho możesz mi to wyjaśnić ....
-Pomogę panu zanieść te walizki. - Szybko wypakowali tonę walizek, kartonów Dulce, dziewczyna bardzo się denerwowała nadal próbowała się dodzwonić do ukochanego gdy Poncho zaczął ...
-Dulce słuchaj mnie uważnie bo to co Ci powiem nie będzie miłe, Ucker napisał mi sms że wprowadzacie się tu, jednak byłem świadkiem jego wypadku. - Jej oczy zrobiły się wielkie miła już w nich łzy . - Wyprzedził mnie ja jechałem spokojnie, wjechał w niego pijany kierowca...
-Co -wydukała.
-Nie przerywaj mi, facet był najebany będę szczery a Ucker jechał bardzo szybko,  karetka go zabrała do szpitala był nie przytomny jednak w ocknął się w drodze do szpitala przekazali mi że powiedział      Dulce ma mieszkać w domu mimo wszystko, Any i Poncho mają jej pomagać, przepraszam 
Dziewczyna rozpłakała się, zaczęła bić Poncha ojciec ją mocno przytulił.
-Dul....
-Zamknij się, to nie może być prawda ja nie chcę żeby jemu coś się stało zwieście mnie do szpitala w tej chwili chce wiedzieć co z Christopherem . - po tych słowach zemdlała.
                                                                                ***
Mam nadzieje że nie będzie tu nie miłych komentarzy po tym co napisałam nie jest tak źle :). Patrzcie na to pozytywnie :D.
                                 

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 13 - Przeklęta miłość

                                                   *Dziękuję ze przyszedłeś*

 -Przestańcie ja nie będę wybierał między moimi dziećmi.
-Jeśli mogę się wtrącić to uważam że lepiej by było gdyby Dulce się wyprowadziła do mnie w końcu jesteśmy już narzeczeństwem.
-Możesz się nie wtrącać ja nie wcinam się gdy Twoja mamusia mnie obraża okej ?, więc idź przejdź się na spacer kochanie. - Christopher bez żadnego słowa wyszedł, wiedział że nie warto wdawać się w awanturę gdy Dulce jest w takiej fazie wściekłości. Od razu podszedł do Clary i zaczął się z nią bawić.
-Dulce uspokój się, jak ty się zachowujesz - Daniel już był zszokowany zachowaniem córki. - Christian, Andrea wyjdźcie muszę porozmawiać z córką. -Christian wyprowadził żonę która udawała że płaczę i wyglądała jak histeryczka.
-Tato, przepraszam Cię jednak uwierz mi ona zachowuje się jak ...
-Nie kończ Dulce, wiem co chcesz powiedzieć jednak opanuj się pogarszasz sytuacje nie wiem co się między wami wydarzyło i nawet nie chce wiedzieć jednak córeczko ty nigdy się tak nie zachowywałeś co w Ciebie wstąpiło powyrywałaś jej włosy, ma siniaka pod okiem. Wiesz doskonale, uczyłem Cię że przemocą niczego nie rozwiążesz najlepiej rozmawiać.
-Tato ja już nie wytrzymam dłużej dlaczego Christian jej na wszystko pozwala ?.
-Widzisz skarbie, Twój brat mocno kocha tą bezwstydnice, nie zauważa jej wad widzi same zalety. Tak jak ty Christophera.
-Nie prawda  tato ja widzę wady Christophera, wiem że jest wybuchowy szybko się denerwuje nie lubi gdy ktoś narzuca mu swoje zdanie w szczególności matka, czasami jest arogancki jednak to kwestia wychowania tylko że ona ma więcej zalet niż wad
-Dla Ciebie on ma więcej zalet niż wad tak jak dla Christiana Andrea wszystko działa w dwie strony. Twój brat tak bardzo ją kocha że wady, które ma nie są dla niego tak ważne. Ty widzisz co innego, ja widzę co innego każdy widzi to kochanie jednak w odpowiednim momencie prawda wyjdzie na jaw, a ty nie powinnaś w taki sposób zachować się wobec Christophera.
-Jaki, przecież ja nic nie zrobiłam.
-Tak ci się wydaje a ja myślę że jemu się smutno zrobiło bo w nieładny sposób go wyprosiłaś córeczko, widzisz jest jedna rzecz z którą zauważyłem, różnice między Tobą a Christopherem.
-Tato wiem że się różnimy jednak dla mnie nie ma to większego znaczenia.
-Cieszy mnie to że tak mocno kochasz go jednak zwróć uwagę na to że on jest bardziej delikatny niż ty, kochanie nawet nie wiem jak Ci to powiedzieć.
-Tato ja też jestem delikatna.
-Nie chodzi o to spójrz, gdy Marisol Cię obraża to on staje w Twojej obronie nie dlatego że ty odczuwasz straszny ból tylko nie chce aby jego matka wyżywała się na Tobie tak jak na nim gdy był dzieckiem, czuje się odpowiedzialny za Ciebie to strach przed tym że możesz zostać skrzywdzona.
-Tato boli mnie to co mówi Marisol ale nie chce jeszcze bardziej jej denerwować swoim milczeniem staram się aby mnie zaakceptowała, bo po co mam się kłócić, później mówię Christopherowi co czuje.
-No tak, tylko że oj córeczko, on robi co chcesz, nawet jakbyś kazała mu wejść na 50 piętro po schodach to by to zrobił, jesteś tą osobą, która buduje jego charakter od nowa.
-Tato co ja mam zrobić,  Christian nie widzi problemu w zachowaniu Andrei, Christophera wygoniłam.
-Jesteś pewna że wygoniłaś powiedziałaś mu aby poszedł do Clary i od razu uważasz że  mógł pojechać.
-Jestem tego pewna, byłam strasznie nie miła tato.
-Spójrz przez okno kochanie. -Dulce podeszła i zobaczyła jak Christopher bawi się z Clarą na dworze-Widzisz, robi dokładnie to co chcesz doceń to.
-Tato czy ja mam się do niego wyprowadzić ?.
-Ta decyzja zależy już wyłącznie od Ciebie, nigdy bym Cię nie wyrzucił z dom wiesz o tym doskonale.
-Tato nie chce opuszczać domu,  zawsze myślałam że odejdę w białej sukni w dniu mojego ślubu a nie wyrzucona. - łzy zaczęły napływać do jej oczy.
-Kochanie, przecież nikt Cię nie wygania to jest twój dom.
-Christianowi będzie się lepiej żyło gdy ja zniknę. - Przytuliła się do ojca.
-A jak Tobie będzie się żyło u boku Christophera ?.
-Nie wiem,  chciałabym stworzyć coś udanego, jednak nie będę szczęśliwa gdy Christian będzie na mnie zły, bardzo go kocham. -  Dulce nie wiedziała co ze sobą zrobić, była zagubiona jednak pewna że nie powinna tu zostać.
-To co zrobisz ma być dobre dla Ciebie, nie dla Christiana.
-Tato, chce zamieszkać z Christopherem, niech oni żyją tak jak chcą a jeśli ty będziesz tu źle się czuł zawsze możesz na mnie liczyć. Będę starała się być tu bardzo często.
-Teraz twoja kolej abyś stworzyła rodzinę stała się matką, żonę i kochanką jednocześnie.
-Tato - krzyknęła Dulce w jej oczach można było zobaczyć smutek ale na jej twarzy widniał uśmiech.
-Nie ma tato, chodź pomogę Ci się spakować Christopher będzie bardzo szczęśliwi że wrócisz z nim.-Daniel przyniósł kilka walizek zaczęli pakować wszystkie rzeczy Dulce, dziewczyna nie chciała aby cokolwiek tu zostało. - Jesteś pewna że chcesz wszystko zabrać ?.
-Tak tato,Andrea chciała tu zrobić pokój dla Clary więc niech robi.
-Córeczko pamiętaj że o miłość Christiana nie powinnaś walczyć bo to Twój brat i całym sercem zawsze będzie przy Tobie, mimo kłótni, różnych zdań to jeśli będzie ci się działo coś złego u Christophera w co oczywiście wątpię będziesz mogła liczyć na mnie ale jestem pewny że na Christiana też. - Przytulił mocno córkę i dalej pomagał się jej pakować, był, zły, smutny, tak na prawdę zostaje sam, Dulce przypomniała mu tak bardzo żonę, która była mu tak bardzo bliska czuł że traci ją drugi raz. Jednocześnie wiedział że to jedynie i najlepsze wyjście z sytuacji bo Andrea ma charakter okropny i jeszcze bardziej mogłaby krzywdzić słowami a Dulce a ona by nie wytrzymała tego zabiłaby ją.
-Tato, mógłbyś poprosić Christiana ?.
-Tak oczywiście zawołam go i porozmawiam również z Christopherem jeśli pozwolisz.
-Tato wiesz ze zawsze o wszystkim możesz rozmawiać z nim.

-Mam nadzieje że Twoja siostra się wyprowadzi bo potrzebny jest  nam jej pokój.
-Możesz przestać, przed chwilą byłaś w złym stanie a teraz już chcesz wprowadzać zmiany w domu.
-To nie tak uważam że Dulce tylko szkodzi naszemu związkowi
-To jest moja siostra.
-Siostra nie siostra  zaraza
-Przepraszam że wam przerywam jednak Christian Dulce chciałaby z Tobą porozmawiać
-Dobrze już idę.
-Tato czego ona od niego chce ?. - zaczęła mówić głosem skruszonym
-Nie mam zamiaru odpowiadać ci na to pytanie zarazo- Daniel pośpiesznie opuścił ich sypialnie.

-Dziękuję że przyszedłeś. - powiedziała zapłakana
-Wyprowadzasz się ?
-Tak, odchodzę,  nie będę niszczyła Ci już życia z Twoją żoną.
-Dulce wiesz doskonale że to nie tak, nie chce żebyś się wyprowadzała tylko...
-Żebym się nie kłóciła z nią ale jeśli tu zostanę tak będzie dla rodziny jestem w stanie zrobić wszystko.
-Andrea jest Twoją rodziną.nie
-Nie jest, nigdy mnie nie zaakceptowała, a ja próbowałam.
-Ona Cię kocha tak jak ja tylko ty tego nie widzisz bo twój charakter ...
-Christian nie chce się z Tobą kłócić, chciałabym Ci tylko powiedzieć żebyś się nie zmieniał zostań taki jaki byłeś, nie powiem że taki jaki jesteś bo to nie ma sensu bądź szczęśliwy z tą harpią.


                                                                              ***

środa, 4 marca 2015

Rozdział 12 - Przeklęta miłość

                                                                    *Żegnam*

-Dulce co tu się dzieje zaraz ją zabijesz - pech chciał Daniel wraz z Christianem wrócili do domu, ojciec Dul od razu poszedł sprawdzić co z mała Clarą. - Co ty tak stoisz durniu bierz Dulce a ja Andre.- Christopher od razu zrobił to co mu kazał Christian ,odciągnął Dule a to było bardzo trudne, dziewczyna go szarpała i wyrywała się dziwne że w tak małej istocie jest tak dużo siły. Christian złapał Andre, która od razu się do niego wtulił tylko że to nic nie dało wściekła Dulce , która powstrzymywał Christopher jedną ręką szarpała swoją bratową za włosy. Sytuacja wyglądała dość śmiesznie jednak ruda miała w swoich dłoniach doczepiane włosy czarnulki.Christian gdy tylko zauważył że Christopher mocniej przytrzymał Dulce wyprowadził żonę z sypialni siostry do kuchni.
-Spójrz tylko. - mówiła zapłakana Andrea- Wyrwała mi wszystkie dopinki a ja  byłam dziś u fryzjera kochanie.
-Dlaczego się biłyście ?. - Christian chciał znać prawdę wiedział że jego siostra nie zrobiłaby krzywdy nikomu bez powodu a na pewno nie jego żonie.
-Wiesz ile kosztowały mnie to włosy to nie jest tak że ja sama kupie i doczepie robią to profesjonalistki a twoja głupia siostra...
-Andrea możesz przestać mówić o swoich włosach ?, odpowiedz mi na moje pytanie.
-Nie wiem dlaczego ja się z nikim nie biłam ona rzuciła się na mnie jak zwierze za nic, na prawdę wiesz że ja nigdy w życiu nie powiedziałabym niczego co mogłoby urazić twoją siostrę.
-Masz rację, porozmawiam z nią później, chodźmy do Clary. - Wstali i wyszli z kuchni. Głupi Christian inaczej go nie można nazwać uwierzył swojej żonie, oczywiście zachował się jak przykładny mąż jednak nie wie jaka naprawdę jest jego ukochana.

-Dziadku, bo ta lalka to ciocia Dulce tylko że jako blondynka myślisz że nie będzie zła jak się dowie że nie jest ruda  ?.
-Nie sądzę kochanie ciocia na Ciebie nigdy nie będzie się gniewała. - Daniel miał świetny kontakt z wnuczką jednak mimo iż się nią zajmował niepokoił się ty co się dzieje w pokoju obok. -No nareszcie Andreo nie wyglądasz najlepiej.
-Wiem, a to wszystko wina Dulce jestem załamana uważam że powinniśmy coś z tym zrobić.
-Jak to ?, co masz na myśli ?. - Daniel był zdziwiony słowami synowej
-Może powinniśmy się wyprowadzić z Christianem.
-Nie zgadam się na to, nie dacie sobie rady Christian nie zarabia zbyt dużo aby utrzymać dom i was.
-To jaki masz pomysł tato ?.
-Z pewnością niedługo będzie ślub Dulce i Christophera więc się wyprowadzi.
-Nie była bym tego taka pewna jak ty, oni są młodzi a to że się zaręczyli nic nie znaczy.
-Andreo oni są ze sobą bardzo długo przestać. - Zaczął Christian był zagubiony w końcu jego żona i najukochańsza siostra się pobiły.
-Tatusiu dlaczego ciocia miałaby się wyprowadzić ?.
-Córeczko nikt się nie wyprowadzi nie słuchaj tego co mówi mamusia dobrze ?, idź się pobaw przed domem bo dorośli muszą porozmawiać.
-A dziadek może iść ze mną ?.
-Zaraz do Ciebie przyjdę kruszynko, idź do Pani Eleny i powiedz że prosimy aby na chwilkę na Ciebie popatrzyła.
-Dobrze. - Clara zabrała swoją ukochaną lakę i wyszła.
-Nie powinnaś zaczynać takich rozmów przy dziecku, jaką jesteś matką nie wolno ci buntować w żaden sposób małej.
-Tato ja jej nie buntuje, powinna poznać prawdę, a dobrze by było gdyby Dulce się wyprowadziła nie mówię że od razu do Christophera jednak....
-Nie masz prawda wyrzucać mojej córki z domu, ona sama zdecyduje kiedy opuści dom rodzinny.

-Chyba trochę przesadziłaś nie uważasz?.
-Ja przesadziłam słyszałeś co ona do mnie mówiła ?, ty myślałeś że ja odpuszczę Christopher proszę Cię wiem że będę  miała przez to pewnie problemy bo Christian mi nie uwierzy że to ona zaczęła ale trudno nie pozwolę aby taka osoba jak ona obrażała mnie.
-Jaka osoba ?. - Nie spodziewanie do pokoju wszedł Christian za nim szła Andrea i Daniel
-Twoja żona braciszku, która uważa mnie za łatwą, głupią , śmieszną i żałosną dziewczynę.
-Andreo chyba nie mówiłaś tak do mojej córki.
-Oszaleliście nic takiego nie powiedziałam ona zmyśla.
-Właśnie Dulce Andrea nigdy by się tak nie zachowała, znam ją bardzo dobrze jest aniołem nigdy takie słowa nie wypłynęły by z jej ust.
-Jesteś pewien tego co mówisz ?, stawiasz ją ponad mnie ?, myślałam że jesteś lepszym bratem i wiesz że nigdy nie mogłabym Cię okłamać a ty co robisz niszczysz mnie bo twoja żonka manipuluje Tobą. Andrea nigdy nic dla Ciebie nie zrobiła, ty zaprowadzasz rano małą do przedszkola a ona co śpi do południa, później kosmetyczka, fryzjer, obiadki z przyjaciółkami, pracujesz dniami i nocami a ona czerpie z tego korzyści jedynie co robi to odbiera Clare z przedszkola ale przecież o to też były kłótnie bo ona przecież nie ma czasu  to cholery czym ona jest tak bardzo zajęta ?. Nie pracuje, nie zajmuje się domem myśli tylko i wyłącznie o sobie.
-Nie prawda robię dużo jestem ułożona mam wiele pasji zainteresowań.
- Wiesz jaka jest twoje zainteresowanie puszczanie się na prawo i lewo bo jesteś zwykłą szmatą co się tak patrzycie taka prawda, już dawno Christian powinien się z Tobą rozwieść.
-Dulce dość -Wtrącił się Christopher - Chodź na spacer.
-Nie odzywaj się ja jeszcze nie skończyłam .
-Córeczko wydaje mi się że powinnaś już się nie odzywać Andrea przez Ciebie płacze.
-Udaje tato.
-Przestań, mam Cię serdecznie dość wydaje mi się że powinnaś wyprowadzić się z tego mieszkania.
-No chyba żartujesz to jest mój rodzinny dom a ty w tym momencie nie jesteś osobą, której będę słuchała po za tym o to nie ty Christian masz prawo mnie wyrzucić tylko tata. Więc słucham tato mam się wyprowadzić ?. - powiedziała stanowczo patrzą się ojcu prosto w twarz.
                                                                    ***